Wypada najpierw zadać pytanie jakie cele postawione były polskim negocjatorom? Czy  były one realne?. W ślad za tym wypada zadać pytanie, skąd się bierze ogólna niespójność w polityce klimatycznej i czy aby na pewno w tej akurat sprawie odpowiedzialność jest wyłącznie po stronie MŚ? O ile na poziomie rządu nie kwestionuje się roli MŚ (i MSZ) w sprawach związanych z konwencją klimatyczną, o tyle w sprawach związanych z Pakietem klimatycznym UE (2014)  i Pakietem zimowym (2016) to ME  formułuje nie zawsze realistyczne cele polityczne, których realizacją obciąża MS, MŚ ,MR, MRiRW itd., które to resorty  poza dbaniem o rozwój gospodarczy, w tym odpowiednią stopę inwestycji (która jest dramatycznie niska w energetyce),  wydatkowanie funduszy UE w części klimatycznej (niemal 20% całości funduszy unijnych 2014-2020) czy wsparcie dla polityki rolnej.

Nierealistyczne cele, obciążające w ramach negocjacji z UE cały rząd (wszak powszechnie obowiązuje zasada „coś za coś”, na czym traci m.in. rolnictwo jako dotychczasowy beneficjent środków UE, partycypacja polski w przyszłym budżecie UE, znaczenie polski na arenie międzynarodowej itd.),  stały m.in. za ustawą o rynku mocy (uRM) i forsowaniem przepisów które miały pozwolić na wspieranie (tu ze środków krajowych - konsumentów energii) inwestycji w elektrownie węglowe, pomimo, że te emitują więcej niż 450-550 g CO2/kWh, czego domaga się UE. Skończyło się fiaskiem podobnie jak w przypadku reformy ETS. W tym przypadku jednak ME przynajmniej uczciwie poinformowało o problemach.  Po dwóch latach prac rządowych nad uRM,  w dniu pierwszego czytania projektu w Sejmie, Minister Tchórzewski poinformował, że „pod naciskiem” Komisji Europejskiej konieczne jest wprowadzenie zmian w projekcie. I tak się stało, na stronie RCL pojawiła się  autopoprawka, która przynajmniej częściowo dostosowuje cele do realiów unijnych.

Największa niepewność dotyczy kolejnych nowelizacji i wdrażania ustawy o OZE (uOZE). ME zapowiadało, że we wrześniu zostanie ona uchwalona i na tej podstawie m.in. zostaną jeszcze w br. roku przeprowadzone aukcje, które będą służyły wytworzeniu zielonej energii potrzebnej do wypełnienia zobowiązań Polski w 2020 roku w zakresie udziału energii z OZE w końcowym zużyciu energii. W systemie aukcyjnym obowiązują obecnie 2-4 letnie okresy na realizację inwestycji, a niestety, gdyby ktoś nie zauważył, mamy obecnie koniec roku 2017. Również niestety ME nie może uzgodnić  z KE zarówno wprowadzonych przez siebie zmian w uOZE w czerwcu 2016 roku jak i obecnych propozycji i proces legislacyjny utknął w martwym punkcie. Rada Ministrów (RM) i Prezes URE musieli odwołać rozporządzenia i ogłoszenia o aukcjach (a nawet wyniki już przeprowadzonych aukcji). Nie dotrzymywane są terminy ustawowe wydawania kolejnych rozporządzeń RM do uOZE. Z kolei brawurowa nowelizacja uOZE z lipca br. naraża Polskę na niekorzystne wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE, inwestorów na niepewność, skarb państwa na arbitraże, a podatników na koszty.

Zobacz pełen wpis na odnawialny.blogspot.com