Publikacja 6-tej edycji raportu IEO „Rynek Fotowoltaiki w Polsce’ 2018” pojawiła się niemalże jednocześnie z uzgodnieniem przez instytucje unijne nowej dyrektywy o OZE, z 32 procentowym celem na energię z  OZE w nowej polityce klimatyczno-energetycznej UE w 2030 roku, w tym w uznaniu przez UE szczególnej roli fotowoltaiki „na dachach” prosumentów. Zbiegła się też terminowo z podpisaniem przez Prezydenta RP nowelizacji ustawy o OZE, która przewiduje szczególną rolę farm fotowoltaicznych w systemie aukcji na energie z OZE i w wypełnianiu przez Polskę zobowiązań międzynarodowych w zakresie energii z OZE w 2020 roku. Są to fakty obiecujące dla wzmocnienia dotychczas marginalnej roli fotowoltaiki w krajowej energetyce. Ale dobre perspektywy dla nowej technologii i stojących za nią nowych uczestników rynku mogą stać się pokusą do zablokowania rozwoju branży za pomocą polityki i prawa tworzonych na rzecz zasiedziałych na rynku graczy. Przepisami ustawy o OZE skutecznie powstrzymali oni rozwój prosumpcji, nie wzięli udziału w dotychczasowych aukcjach na energię z farm słonecznych, dalej inwestując w stare technologie energetyczne.

W procesie stopniowego, ale konsekwentnego odchodzenia od procesów spalania jako niewzruszonego fundamentu energetyki z poprzedniego wieku i stawiania na nowe technologie solarne, Polska jest o co najmniej jedną dekadę spóźniona w stosunku do UE. Tylko w niewielkiej części można to uzasadniać położeniem kraju, szerokością geograficzną, bo tu chodzi o konkurencyjność technologii wewnątrz krajowego miksu energetycznego i koszty energii. W najbliższych miesiącach będą w Polsce zapadały decyzje (zintegrowany plan energetyczno-klimatyczny) o kształcie nowej krajowej polityki energetycznej i roli w niej OZE i fotowoltaiki do 2030 roku. Wtedy się okaże czy krajowa polityka i prawo dalej będą blokować (i w jakim zakresie) niektóre nowe technologie i konserwować procesy spalania paliw kopalnych i model centralnej elektrowni cieplnej, nie bacząc na rosnące ceny energii i koszty środowiskowe. Może być też tak, że przy okazji nowej - już trzeciej  układanki energetycznej na kolejną dekadę obecności Polski w UE - w końcu nowa technologia i jej wystarczająco już niskie koszty wezmą górę nad krótkowzrocznym interesem politycznym. Wiele zależy od umiejętności dostrzegania megatrendów i wyobraźni, o co - przy konserwatywnym myśleniu o energetyce - wcale nie jest tak łatwo.

Podczas prac nad rządową „Strategią rozwoju energetyki odnawialnej” z 2000 roku (prowadzonych równolegle z pracami UE nad pierwszą dyrektywą o OZE z celem 7,5% na 2010 rok), ustalono że moc źródeł fotowoltaicznych w Polsce w 2010 roku wyniesie 2 MW, co okazało się i tak nie lada wyzwaniem, po tym jak w 2002 roku podjęto decyzję, że system wsparcia OZE będzie oparty na zielonych certyfikatach, a nie taryfach gwarantowanych. Warto zauważyć (por. analizy ekonomiczne EC BREC), że wówczas cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wraz z pochodnymi wynosiła 0,26 zł/kWh, a koszt produkcji w Polsce energii z małych systemów fotowoltaicznych wynosił 8,9 zł/kWh (przy współczynniku wykorzystania mocy rzędu 670 kWh/kW). Przyznam, że pracując wówczas nad ww. „Strategią” nie znalazłem argumentów merytorycznych na poparcie śmielszego wsparcia i postawienia na fotowoltaikę jako nową technologię. W okresie niezwykle wówczas wysokiego bezrobocia na obszarach wiejskich, wyższych niż średnia cen paliw i energii dla rolnictwa oraz długich łańcuchów wartości w sektorze bioenergii (wtedy łatwiej było o wsparcie polityczne w tym sektorze), to właśnie biomasa do produkcji ciepła i rozwój biopaliw stały się argumentem, który umożliwił przyciągniecie zainteresowania polityków i przyjęcie pierwszego krajowego dokumentu dotyczącego OZE przez rząd i Sejm (nb. nie bez problemów).

Przy pracy nad kolejną strategią na kolejną dekadę – „Krajowym planem działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych” (KPD), przyjętym przez rząd w 2010 roku, ww. ograniczeń już nie było, ale rząd nie docenił, że koszty energii z fotowoltaiki spadły ośmiokrotnie - z 8,9 zł/kWh do 1,1 zł/kWh (por. analizy ekonomiczne  IEO). Przeważyły argumenty na rzecz (nadmiernej) promocji energii elektrycznej z biomasy, ale też uznania, że energetyka  wiatrowa dojrzała technologicznie i politycznie (wystarczająca liczba interesariuszy). Prace nad KPD zakończyły się planem uzyskania 3 MW (!) mocy w fotowoltaice w 2020 roku. W tym przypadku  jest już znacznie trudniej uzasadnić pomyłkę (bagatela - o 2-3 rzędy wielkości) niemal 40 milionowego kraju w ocenie technologii, kosztów wytwarzania energii, jak i inne pomyłki, w tym przeszacowanie potencjału rynkowego procesów spalania biomasy i współspalania z węglem (i samego węgla też, niestety) oraz niedocenieniu rzeczywistego potencjału fotowoltaiki. Stało się to wtedy, gdy UE wzmocniła swoją politykę klimatyczną, zapowiedziała kryteria zrównoważonego wykorzystania biomasy i zaczęła intensywnie właśnie wokół energetyki słonecznej szukać swoich przewag konkurencyjnych. To nie znaczy jednak, że wobec wykazanej nieskuteczności planowania można od niego odejść, -trzeba tylko poprawić jego jakość, ograniczyć partykularyzmy i zacząć patrzeć na koszty w dłuższej perspektywie.

 

Więcej: odnawialny.blogspot.com