Aktualności
  • English (UK)
  • pl-PL

Znowelizowana ustawa  o odnawialnych źródłach energii to 240 przeliczeniowych stron maszynopisu.  Nie są to wersety do czytania dla tzw. zwykłych ludzi, ani nawet dla właścicieli małych firm, choć to właśnie te nowe grupy producentów energii miały być adresatami i beneficjatami 6-letnich efektów prac legislacyjnych. Niezrozumiały żargon biurokratyczno-korporacyjny i propagandowa nowomowa typu orwellowskiego zdominowały niejasną treść przepisów, które od wczoraj (1-lipca) zaczęły obowiązywać. Jak je interpretować? 

Media nie są w stanie przekazać celu, a tym bardziej logiki ustawy i koncentrują się na fragmentarycznych interpretacjach. Komunikaty zazwyczaj próbują wyjaśnić nowe, wprowadzone do ustawy terminy, którymi autorzy nowelizacji  uzasadniali jej sens, dotychczas ukryty przed większością obywateli.

Część terminów najczęściej kojarzonych z ustawą nie jest w ogóle w niej zdefiniowana,  ale w tzw. debacie ma lokalne (świat inaczej definiuje OZE) znaczenie polityczne, np.  stabilność (pojedynczego, przyp aut.) źródła energii, czy opust. Niektóre ze zdefiniowanych w ustawie pojęć miały służyć  wyeliminowaniu  ideologicznie niewygodnych terminów jak np. spółdzielnia (rodem z ekonomii społecznej)  i zstąpić je niezrozumiałym pojęciem „klastra” (zastosowano  neologizm z obszaru innowacji). Inne mają faktycznie mylący sens niż powszechne rozumienie, np. efekt zachęty (bo tylko dla biogazu, reszta bez zachęty), drewno energetyczne (bo to rozmyte przeciwieństwo drewna pełnowartościowego, które nie powinno być „energetycznym”), czy bilansowanie międzyfazowe (znaczenie zawężone w ustawie; pomaga większym i bogatszym, a naraża najbiedniejszych korzystających z jednej fazy). Są też pojęcia tak zdefiniowane w ustawie, że nie wiadomo dokładnie o co, o kogo lub o jaką funkcję słowa w kontekście ustawy chodzi: np. prosument (dlaczego zbiór podmiotów mających dostęp do tej nazwy jest reglamentowany?), układ hybrydowy (czy chodzi np. o zestaw: 10 megawatów w wietrze i 10 watów w fotowoltaice, jaka – przy tak nieoczywistej definicji-  może być cena referencyjna?), czy klaster jako element koszyka aukcyjnego (ustawowo rozumiany klaster miałby sens tylko przy pozostawieniu systemu zielonych certyfikatów, przyznawanych także na autokonsumpcję, a nie wyłącznie za sprzedaż energii do sieci w systemie aukcyjnym).  

Pełen wpis jest dostępny na stronie Odnawialny.blogspot.com

Pin It
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA Akceptuje regulamin

Cookies