Aktualności
  • English (UK)
  • pl-PL

Panuje powszechne przekonanie, że Ministerstwo Energii jest nieprzychylne dla OZE.  Dowodem koronnym jest znowelizowana ustawa o OZE, która zasadniczo  blokuje rozwój OZE  i restauracja węgla w nienapisanej ale dorozumianej polityce energetycznej. O rozwoju OZE coraz mniej decydują jednak instrumenty wsparcia tej branży, a coraz bardziej trendy cenowe na rynku energii. Wystarczy zatem popatrzeć bardziej długookresowo aby móc wykazać, że przyjęty przez obecny rząd dość kontrowersyjny kierunek polityki energetycznej sprzyja OZE. Klasyk już dawno zauważył bowiem, że nawet największy pesymista krótkookresowy może być optymistą długookresowym.

Poprzedni rząd też promował węgiel, ale powstrzymując inwestycje i wzrost cen energii nie dawał impulsów  wprowadzanie OZE na rynek. Premier Ewa Kopacz, najpierw w expose, a potem po podpisaniu konkluzji z unijnego  szczytu klimatycznego  w październiku 2014 roku, zapowiadała, ze polski prąd nie zdrożeje dla odbiorców. Twierdziła, że dzięki postanowieniom szczytu (40-procentowa redukcji emisji CO2 i 27 procentowy udział energii z OZE do 2030 roku), Polska utrzyma dotychczasowe darmowe prawa do emisji CO2 i  będzie dostawać dodatkowe wsparcie.

Deklaracja pani premier dotyczyła perspektywy długookresowej- lat 2020-2030, ale znaczenie miało to co działo się  w perspektywie krótkookresowej – w 2015 roku. Jak przystało na rok wyborczy, ceny energii dla gospodarstw domowych nie wrosły, a przynajmniej  nie wzrosły znacząco.  Zdaniem Eurostat, w latach 2014-2015 (dane z połowy roku)  był to wzrost 1,5%, niewiele więcej niż w UE i niewiele mniej niż w całej Europie. Nawet biorąc po uwagę deflację, było to za mało aby wzrost cen odczuły gospodarstwa domowe. Taka sytuacja nie sprzyjała i nie sprzyja inwestycjom prosumenckim, poodejmowanym często pod wpływem porównywania rachunków za prąd.

Więcej na: odnawialny.blogspot.com

Pin It
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA Akceptuje regulamin

Cookies