W planie Morawieckiego nie ma odniesień do gospodarki węglowej, a w planach resortu energii brak perspektyw dla odnawialnych źródeł energii.
Jedyny obszar energetyki odnawialnej, gdzie jeszcze mamy szansę na sukces, to jest energetyka prosumencka, bo tu jeszcze nie jest za późno – wyjaśnia Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej w rozmowie z redaktorem Robertem Lidke z Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.
Wielu prosumentów zainstalowało mikroinstalacje do produkcji energii z odnawialnych źródeł dlatego, że liczyli na objęcie ich systemem taryf gwarantowanych. System taki miał wejść w życie z początkiem 2016 roku, jednak nie wejdzie szybciej niż w jego połowie.
Jakie są perspektywy przed prosumentami?
Prosumenci mieli produkować prąd elektryczny dla siebie, a nadwyżki sprzedawać do sieci. Ale czy rzeczywiście tak się dzieje?
– Prosumenci po raz pierwszy pojawili się w projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) sprzed prawie 5 lat. I teraz mamy już ustawę, uchwaloną rok temu, ale te przepisy, które miały dać podstawę do rozwoju prosumentów, nie weszły w życie tak jak było planowane 1 stycznia 2016 r., lecz wejdą dopiero 6 miesięcy później – wyjaśnia gość Jedynki Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Co stanęło na przeszkodzie? – właściwie powodu oficjalnego nie ma. W uzasadnieniu do przedłużenia terminu wejścia w życie ustawy Sejm i Ministerstwo Energii informowali, że chodzi o weryfikowanie, sprawdzenie, poddanie ocenie skutków przepisów, które zostały uchwalone.
– Prawdopodobnie chodzi tu o dyskusję na temat, czy prosumenci mają się rozwijać, mają być na rynku. Czy mamy produkować energię lokalnie, czy też ta energia powinna być produkowana centralnie. Także z OZE, ale na wielka skalę – komentuje Grzegorz Wiśniewski.
Pełna wersja artykułu i audycji na stronie Polskiego Radia