Najważniejsze zmiany w strukturze ministerstw wchodzących w skład nowego rządu Mateusza Morawieckiego koncentrują się wokół odpowiedzialności za rozwój OZE, ochrony klimatu i ograniczania kosztów energii,- tematów zaniedbywanych przez ostanie 15 lat, niestety też w ostatnich latach. Po latach wieloletniej beztroski, a nawet działań kontr-produktywnych, przychodzi czas rozliczenia i zmierzenia się ze skutkami zaniechań. Tak narosłych i skumulowanych oraz pilnych wyzwań w obszarach „OZE-klimat-koszty energii” nie miał żaden inny rząd od czasu wejścia Polski do UE.
Działania w tych obszarach do tej pory opierały się na promocji błędnych założeń, np.: „OZE tylko stabilne” (takowe mogą być również drogie i bez dalszego potencjału rozwojowego, np. współspalanie), „dekarbonizacja podwyższa koszty energii” (a świstak siedzi i zawija). Zakładano też błędnie, że walka ze smogiem (w znacznej mierze za pieniądze UE) nie ma nic wspólnego z ochroną klimatu (na co kierowane są fundusze UE).
Zadania w trójkącie „OZE-klimat-koszty energii” w strukturze nowego rządu mogą być realizowane jednocześnie, spójnie i z powodzeniem o ile cele zostaną właściwie zidentyfikowane i dokonany zostanie racjonalny podział kompetencji w tzw. ustawie o działach administracji rządowej (na nią trzeba poczekać). Nowi ministrowie ds. klimatu, aktywów państwowych (zasobów skarbu państwa) i rozwoju (ale bez funduszy UE, ale rozwój gospodarki zależy bardziej od cen energii niż od funduszy jako plasterka na ranę). Największe zaskoczenie to ministerstwo ds. klimatu wydzielone z ministerstwa ds. środowiska, które nb. do 2005 roku jako odpowiadało za OZE i wtedy dobrze sobie radziło, problemy zaczęły się potem.
Wznosimy razem zatem toast za Ministra Kurtykę.
Więcej na: odnawialny.blogspot.com